Najlepsze DLC całej serii i jednocześnie jedno z najlepszych DLC w ogóle. Trudno się nie wzruszyć (TAKI SPOILER-NIE SPOILER: szczególnie chodzi mi o moment, kiedy Shep patrzy na Normandię),, ale i nie popłakać ze śmiechu (trudno by wymienić najlepszą kwestię). Nie żałuję pieniędzy. Polecam je każdemu, kto ME przechodził już mnóstwo razy i związał się z tą serią tak, jak ja. Może nie spodobać się osobom, które ME traktują po prostu jako jedną z wielu gier, którzy traktują serię b. poważnie albo którzy nie polubili Shepa czy towarzyszy. Walka i wątek fabularny są na naprawdę wysokim poziomie zajefajności, jednak to interakcje z towarzyszami i dodatkowe cutscenki są kwintesencją "Cytadeli".
Shepard dostaje wiadomość od Hacketta po zaatakowaniu Cytadeli przez Cerberusa, jeśli dobrze pamiętam. Tak jak z innymi dodatkami możesz ją wykonać później kiedy chcesz (oczywiście przed atakiem na bazę Cerberusa), jednak im później tym lepiej, bo wrogowie, a szczególnie ostatni boss, może sprawić problemy. Poza tym polecam najpierw zwerbować Tali, bo każdy członek załogi ma coś do powiedzenia w trakcie walki, nieważne czy zabierzesz go czy nie ;)
Fabularnie Hackett poleca Shepardowi, żeby zawinął Normandię do portu w celu naprawy, bo "czekają ją trudne walki", więc po prostu dzieje się w czasie wydarzeń w trójce.
Beznadziejny dodatek, jedyny beznadziejny.
Co to ma być? Jakieś niepoważne śmichy chichy. Żniwiaże rozpierdzielają całą galaktykę, giną dzieci, a tu Shepard i ekipa sobie jaja robią.
I ten klon. Litości. Jakie to żenujące.