Zagrał (i to świetnie) przebiegłego gnojka w "Obcym II" i z tej roli wszyscy go niestety najbardziej pamiętają, przez co wzbudza raczej negatywne odczucia, a prywatnie to może być całkiem fajny gość
jeśli kojarzenie z negatywną rolą wzbudza twoje współczucie, to co dopiero powiesz o Dougu Hutchsonie. :P
Jest masa takich przypadków, gdy aktor grający kawał kutafona po wyłączeniu kamery jest całkiem spoko gościem. Przykłady - Thomas F. Wilson, czyli Biff Tannen z trylogii BTTF jest przez każdego, kto z nim się zetknął uważany za niesamowicie uroczego i wrażliwego typa. Sergi Lopez w "Labiryncie fauna" zagrał jedną z najbardziej antypatycznych postaci w historii kina, a w wywiadach i making offach ujawnia się w nim bardzo pozytywny typ. Carrie Fisher kręcąc "Nową nadzieję" z trudem odgrywała pogardę w stronę Petera Cushinga, gdyż na planie był przesympatycznym i ciepłym dżentelmenem, co potwierdza też Mark Hamill. Z kolei etatowy villain, Clancy Brown też jest uważany za miłego gościa i nawet odmawiał niewychodzenia z roli między ujęciami na planie "Skazanych na Shawshank, a po nakręceniu pamiętnej sceny w kościele z "Nieśmiertelnego" przepraszał tamtejsze zakonnice i księży za bluźniercze komentarze Kurgana ;)