Od pierwszej minuty filmu jesteśmy bombardowani ciągiem groteskowych wydarzeń sytuacyjnych,
które wywołują na sali nie jedną salwę śmiechu. W filmie powtarza się, jak zaklęcie, piosenka,
wywołująca uśmiech nawet na panu Zdzichu ze Urzędu Skarbowego.
Fabuła opowiada perypetie czwórki amatorskich filmowców, marzących o wielkiej karierze i sławie,
brzydzących się komerchą. Dodajmy do tego córkę dzianego gangstera, która marzy o byciu sławną
aktorką, japońskiego Bruce Lee, skłócone gangi (duuuużo krwi!), kilka zbiegów okoliczności i oto mamy
ponad 2 godziny rozrywki.
Zakręcony film, i dużo krwi. Kurcze, niby dziwaczny a ma coś w sobie. Dotarłam do końca i nie żałuję, choć nadal czuję klasyczne "WTF?" wymieszane z "dlaczego?".
Na razie dotrwałem do 63 mi. i wiele szumu o nic.
Gdzie ten niby rozlew krwi ?
Nie zaciekawił mnie ani na moment.
Krew się jeszcze rozleje, spokojnie. Ciekawe czy dotrwałeś do końca? To specyficzne kino, dla koneserów tak przedstawianych treści. Ja akurat miałam ochotę na taką groteskową historię. W inny dzień pewnie bym nie przełknęła.
Sceny walki w większości przerysowane i absurdalne, ale momentami mocno mi się kojarzą z japońskim wątkiem Kill Bill. Poczucie humoru specyficzne, nie do końca mi odpowiadało, ale film jako całość oceniam pozytywnie. Polecam, jak zwykle nie każdemu...