Dla mnie to jest taki bardziej teatr telewizji niż film kinowy :) Klimatem zbliżony do pierwszego filmu o Jamesie Bondzie Casino Royale z 1954 r. Słaba gra aktorska i scenariusz jak z przedstawienia szkolnego, biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy, ale ciekawie się to ogląda i momentami wzbudza uśmiech na twarzy, bo patrzy się na ten obraz trochę jak na takie małe niedojrzałe dziecko, które mimo, że plecie bzdury czasami, to jest w gruncie rzeczy urocze ;)