Byłoby nawet nieźle gdyby nie głupotki niegodne tego gatunku filmu. Końcówka niedorzeczna. Policja stoi na brzegu jeziora i bezmyślnie przygląda się jak właściciel bajora podpala podejrzanie stos drewna, a psy ujadają i ten najazd na detektywa prowadzącego, mądry wyraz twarzy jakby miał na końcu języka rozwiązanie niebywałej zagadki, a nie podaną na tacy odpowiedź. No śmieszne. Nawet z czystej przyzwoitości sprawdziliby popiół czy coś.. dla naiwnych i niewymagających ujdzie.
Mina gliniarza była tylko dla dodania dramaturgii. Ognisko było przygotowywane od dawna i właściciele mieli zapewne na nie zgodę, więc policja widząc stos, za specjalnie nie miała powodów do podejrzeń. Poza tym, gliniarz opowiada tą historię z perspektywy czasu, kiedy sobie to wszystko poskładał do kupy. W tamtym momencie nic nie musiało być dla niego oczywiste, bo parka miała żelazne alibi.
Mnie rozbroiło to, w jaki sposób zabiła swojego chłopaka - wszystko miała tak pięknie zaplanowane, z wyjątkiem sposobu zwabienia go na klif. Niezwykły zbieg okoliczności, że chłopak stał tam sobie akurat w tym krótkim odcinku czasu, kiedy ona tam przybiegła.
Ale mimo wszystko, film zaskakująco niezły.
Nie płakała zabijać chłopaka, chciały tylko się upewnić czy ja zdradza. Puściła muzykę z płyty żeby nauczycielka się nie czerpała że ma ćwiczyć. Na miejscu emocje wzięły górę. Tak to widzę.
Ten stos drewna to tradycja duńska. W filmie była mowa o tym w radiu, że jako jedyny kraj (chyba w Europie) pali "jeszcze" czarownice.
Oj byłoby, było. Wystarczy opalić sobie trochę włosy albo paznokcie, by mieć namiastkę... Nie sposób pomylić swądu palonego człowieka z zapachem palonego drewna
Pomylić z pewnością nie. Kwestia w którą stronę wiał wiatr i czy w ogóle do brzegu dym dolatywal.
Wszystko się zgadza, ale dałeś filmowi 6/10 czyli niezły, czyli bardziej Ci się podobało, niż nie, a po Twoim wpisie można odnieść wrażenie, że film Ci się nie podobał. Co do zakończenia- nic dodać nic ująć.